Obóz treningowy Fundacji Silesia Pro Active z Agnieszką Gortel |
Środa rano. Już czas ruszyć w drogę, jeżeli chcę zdążyć do Krynicy Zdrój na godz. 18. Do pokonania prawie 800 km a tu mgła gęsta jak mleko.
Po drodze mam przejąć jeszcze jednego uczestnika obozu. Dostał kontakt do mnie od organizatora. Do Poznania mgła, później słońce i można przyspieszyć. W Ostrowie zabieram Witka i razem ruszamy do celu. Na autostradzie A4 wypadek i korki. Trzeba zjechać z niej i szukać innej drogi. Na dodatek deszcz. W końcu o 21 lądujemy w hotelu Krynica. Pierwsze miłe zaskoczenie. Cztery gwiazdki i warunki jak w zagranicznym kurorcie. Organizatorzy witają, obdarowują koszulkami, zapasem witamin i pomagają w zakwaterowaniu. Ciepły posiłek czeka mimo późnej pory. Dowiadujemy się o planach na dzień następny.
Czwartek. Pobudka i poranny rozruch. To pierwsza okazja do poznania się ze wszystkimi uczestnikami. Nie jest zbyt wielu. Razem siedmiu uczestników oraz Kasia Smolik, Bohdan Witwicki oboje z Fundacji i mistrzyni Polski Agnieszka Gortel. Jestem prawie najstarszym uczestnikiem. Pod względem wieku bije mnie Ignacy, który przekroczył już 60 lat i przyjechał w nadziei zbudowania głównie motywacji do pokonania nałogu palacza. Pozostali to młodzi ludzie, którzy czują potrzebę ruchu i dbania o kondycję fizyczną z przekonaniem, że psychiczna sama przyjdzie. Najmłodszy stażem biegowym jest Karol z Warszawy, który rozpoczął przygodę z bieganiem ledwie w październiku i jest to jego pierwszy poważny kontakt z pasjonatami biegów. Jest też nasz rodzynek. Młoda Pani o imieniu Dorotka, pochodząca z Nowego Sącza, wrześniowa wolontariuszka na Festiwalu Biegowym. Pozostali to Jacek i Jarek. Każdy z nas ma inny cel, inny staż biegowy, inną formę i jeszcze inne możliwości. To wszystko trzeba połączyć i każdego uzbroić w narzędzie konieczne do spełnienia celu. Przyznaję, że zadanie dla organizatorów hard rockowe. Na koniec zobaczymy co z tego wyjdzie. Wracając do rozgrzewki to już widać w kim drzemią duże możliwości i komu ile brakuje. Po rozgrzewce czas na śniadanie. „Szwedzki stół” i hulaj dusza piekła nie ma. Nie będą opisywał co było na stole ale wybierać było naprawdę w czym. Mając na uwadze trening o 10.30 trzeba było poskromić nieco apetyt. Pierwszy trening – bieg na „górę parkową” a po drodze elementy siły biegowej, skipy, wieloskoki, podbiegi. Trener omawia za każdym razem technikę wykonania ćwiczenia i zwraca uwagi na błędy. Cenny trening dla biegających w samotności, którzy nie mają możliwości skorygowania błędów. O godz. 13 lekka zupa – żurek i oczekiwanie na drugi trening. Godz. 15. Zostaliśmy podzieleni na dwie grupy. Pierwsza z Agnieszką ma za zadanie dotrzeć do kolejki na Jaworzynę w sumie około 14 km. Druga z Bohdanem nieco krótsza trasa około 10 km. Łapię się na pierwszą grupę. Od razu widać jaka różnica dzieli nas od mistrzyni, która musi bardzo mocno powstrzymywać tempo swojego biegu by nas nie zgubić. Od godz. 17 obiadokolacja. Dzisiaj „dzień polski”. Do wyboru dania kuchni staropolskiej. Delektujemy się posiłkiem po trudnym dniu. Jest czas do 18.30. Na tą godzinę przygotowano wykład dietetyka więc jeszcze bez stresu można jeść to na co jest ochota. Wykład dietetyka Justyny Mizery z Częstochowy wyjaśnił nam zasady żywienia sportowca i uzupełniania diety suplementami. Po godz. 20 czas wolny. Można skorzystać z basenu, jacuzzi, sauny. To wszystko w ramach ceny. Dodatkowo można skorzystać z masażu ale to za dodatkową zapłatą. Do dyspozycji pozostaje jeszcze pub. Dzisiaj wybieram pub.
Początek dnia jak wczoraj. Pobudka, rozruch, śniadanie. Pierwszy trening to elementy techniki. Trener pokazuje nam ćwiczenia mające wpływ na technikę, robimy przebieżki, tempówki. Na koniec bieg z narastającą prędkością na niewielkim dystansie i tempie dopasowanym dla każdego z uczestników. Chodzi o poznanie zasady konstruowania takiego treningu. Padający deszcz nie przeszkadza nikomu i zapału nie brakuje. Nieco zmęczeni ale uśmiechnięci wracamy do hotelu na prysznic i zupę. Tym razem barszcz czerwony z uszkami. Popołudniowy trening to lekkie rozbieganie przed jutrzejszą wycieczką biegową zaplanowana na min 25 km po górach. Obiadokolacja jak zwykle od godz. 17 a od 18.30 kolejny wykład tym razem fizjologa Pana Krzysztofa Mizery. Wykład niezwykle cenny, wyjaśniający wpływ poszczególnych typów treningu na poprawę wydolności tlenowej jak również podniesienia progu mleczanowego. Zarówno fizjolog jak i dietetyk zarzucani pytaniami przez uczestników udzielali rzeczowych i wyczerpujących odpowiedzi. Dodatkowo za niewielką opłatą można było sobie pomierzyć wagę, ilość tkanki tłuszczowej, masę mięśniową, nawodnienie, masę kości. Po wykładzie czas wolny i tym razem wybrałem saunę. Sobota Początek dnia jak zwykle. Na dzisiaj zaplanowano wycieczkę biegową. Tym razem również podzieleni zostaliśmy na dwie grupy. Pierwsza z Agnieszką w której się znalazłem wraz z Witkiem, Jarkiem i Kasią ma zaplanowaną trasę na Jaworzynę, Runek dalej do Bacówki pod Wierchomlą i powrót. Zakładamy 25 km. Jak się później okazało było prawie 29 km. Druga z Bohdanem w której byli Jacek, Karol, Ignacy i Dorota miała dotrzeć na Jaworzynę i powrót do hotelu. Trasę pierwszej grupy znałem z Festiwalu Biegowego na którym zaliczyłem 100 km. Przyjemnie było sobie przypomnieć tamten czas i już podjąłem decyzję o powtórzeniu tego w roku następnym. Mam nadzieję, że organizator powtórzy tą sama trasę. Wracając do wycieczki to podziwiałem Agnieszkę z jaką lekkością i wdziękiem pokonywała kolejne podbiegi. Od czasu do czasu musiała niestety czekać na pozostałych, bo nie dawaliśmy rady. Jedynie Witek dzielnie dotrzymywał jej kroku co było dla pozostałych nie lada zaskoczeniem. Wcześniej nie ujawniał takich możliwości. Widać ma bardzo dużą łatwości biegania po górach o czym mógł się przekonać. Osobiście błysnąłem talentem na zbiegach. Muszę nieskromnie przyznać, że nieźle mi to szło mimo kamieni i miejscami błotnego, mokrego podłoża. Po kilku godzinach, zmęczeni ale dumni, ze daliśmy radę powróciliśmy do hotelu na prysznic i krótki odpoczynek przed obiadokolacją. Ostatni wykład to zasady planowania i układania treningu. Wykład poprowadził Bohdan Witwicki nasz trener na obozie. Wykład był podsumowaniem tego wszystkiego co zdążył nam już przekazać w czasie zajęć. Ponadto mieliśmy okazję zobaczyć pokaz zdjęć z podróży po Afryce Południowej jaką Bohdan odbył dwukrotnie. Po wykładzie tym razem wraz z Ignacym wylądowałem w pubie na koncercie miejscowego zespołu, który zaprezentował dawne przeboje Czesława Niemena, Stana Borysa i innych wykonawców w podobnym klimacie. Pozostali uczestnicy po basenie saunie dołączyli i mieliśmy możliwość i okazję do podsumowania naszego pobytu w Krynicy Zdrój. Wszyscy bez wyjątku byliśmy zadowoleni i szczęśliwi, że los pchnął nas „szpony” organizatorów obozu i mogliśmy uczestniczyć w tych zajęciach. Niedziela Dzisiaj jest ostatni dzień. Rozpoczynamy rozgrzewką i ostatni trening z Agnieszką. W planie bieg na Górę Parkową. Próbuję podbieg pokonać „krokiem Agnieszki”. Tak sobie nazwałem sposób pokonywania podbiegów przez „naszą mistrzynie”. Udaje mi się ale mięśnie pieką mocno. Będę musiał potrenować po powrocie do Stargardu, jeżeli chcę dobrze biegać po górach. Po treningu prysznic, śniadanie i pożegnania z uczestnikami obozu. Chciałbym jeszcze raz w imieniu swoim i pozostałych uczestników podziękować organizatorom Katarzynie Smolik i Bohdanowi Witwickiemu reprezentującym Fundację Silesia Pro Activ za pomysł i organizację jesiennego obozu w Krynicy Zdrój. Warunki, organizacja, wykłady i prowadzenie zajęć na wysokim poziomie przez osoby jak najbardziej kompetentne, zaangażowane i życzliwe. Szczególne podziękowanie należy się Agnieszce Gortel, która w okresie roztrenowania znalazła czas i chęć spotkania się z amatorami i podzielenia swoją wiedzą i doświadczeniem. Jej rady i uwagi na pewno nie jednemu z uczestników utkwiły w pamięci i będą drogowskazem w budowaniu formy biegowej. Chcę również podziękować wszystkim uczestnikom obozu za stworzenie miłej, sympatycznej i przyjemnej atmosfery, dzięki której czas spędzony na zajęciach a także poza nimi był niezwykle spokojny i dał możliwość poza zdobyciem wiedzy na relaks i odpoczynek od codziennych pogoni za rzeczywistością. Kończąc życzę wszystkim uczestnikom spełnienia marzeń i szybkiego osiągnięcia zamierzonych celów. Z biegowym pozdrowieniem Roman Jasiczek SZWLA Stargard Szczeciński
|
« poprzedni artykuł | następny artykuł » |
---|