fot. Tomasz Mantas
W jaki sposób? Oczywiście biegowy, zatem 120 osób w czołówkach, z latarkami i świeczkami wyruszyło, by nie tylko rozświetlić drogę wokół jeziora, ale przede wszystkim by dać chorym sygnał, że w swojej walce nie są sami.
Galeria zdjęć.
fot. Tomasz Mantas
W tym biegu nie o zwycięstwo chodziło, a o sam udział, bo zwycięzcami byli ci wszyscy, którym w to zimowe po południe chciało się wyjść z cieplutkiego domu, by pobyć wspólnie.
fot. Tomasz Mantas
Na Malcie zjawili się, zatem maniacy, maltańczycy, brylantowcy, biegacze Maratonów i oczywiście członkowie mojej Drużyny Szpiku. Oj zaczerwieniło się. W taki momencie zawsze sobie myślę, że szkoda, że nie znam już wszystkich naszych biegaczy, bo chciałabym każdemu z osobna podziękować, a tak musze to zrobić hurtowo. DRUŻYNO DZIĘKUJĘ.
Ale równie mocno dziękuję kibicom, chłopakom od Piotra Szukały, czyli Przemkowi i Kubusiowi za asystenturę. No i wielkie dzięki dla Przemka Walewskiego, za to, że się z nami podzielił tym Biegiem.
W imieniu orkiestry dziękuję za datki wrzucane do puszki, to przecież tego dnia było najważniejsze.
A po Biegu spotkaliśmy się na gorącej herbatce w Maltance. Biesiadujący dziękują właścicielom restauracji za gościnę i sympatię, jaką nas darzą, bo przecież to nasi przyjaciele od „Kibiców”.
fot. Tomasz Mantas
Dlaczego nazwałam ten tekst „Serca zapłonęły”?. Kto był ten wie, a kto nie ten się dowie (heheh). Tradycyjnie każdego roku uczestnicy biegu ze światełkiem maltańskim otrzymują od Drużyny Szpiku małą czerwoną świeczkę w kształcie serca. I to właśnie one zapłonęły nad jeziorem. Ale myślę, że gdyby nawet tych świeczek zabrakło, tam w to niedzielne, zimowe po południe serca były gorące i płonące. I za ten żar najbardziej dziękuję.
Dorota Raczkiewicz
Szefowa Drużyny Szpiku.