fot. archiwum
W tym roku było ponad 2.000 uczestników i raczej nikogo to nie dziwi, bo na tej imprezie po prostu nie wypada nie być, ten bieg jest uważany na imprezę otwierającą sezon biegowy.
fot. archiwum
Już tradycyjnie irlandzkie Dni Świętego Patryka były okresem do kilkudniowego świętowania, w każdym nawet najmniejszym miasteczku odbywają się parady, festyny, wystawy i wiele innych lokalnych atrakcji. Nas też tam nie mogło zabraknąć, piszę nas ponieważ wybraliśmy sie na ten bieg we dwójkę i jak dla mnie była to faktycznie pierwsza impreza w tym roku, to dla Soni Banatowskiej była to pierwsza impreza nie tylko w tym sezonie biegowym, ale w życiu.
fot. archiwum
fot. archiwum
Rano pogoda nie zachęcała do tego by w ogóle wychodzić z łóżka, a co dopiero by przebiec kilka kilometrów, ale bliżej startu pogoda poprawiała się dosłownie z minuty na minutę i jak na zamówienie o 12:00 wystartowaliśmy w pełnym słońcu w doskonałych humorach. Trasa dojść płasna, poprowadzona przez tą piękniejszą część centrum Dublina, urozmaicona wielona zakrętami, zachęcała do tego by „na dzień dobry” bić rekordy.
fot. archiwum
fot. archiwum
Po przekroczeniu linii mety nie mieliśmy powodów do nażekania, został ustanowiony nowy rekord trasy (14:19), ja poprawiłem swoja zyciówkę na tym dystansie o 19 sekund, a Sonia linie mety przekroczyław czasie poniżej 32 minut, co jak na pierwszy raz, bo bardzo krótkim okresie przygotowania, jest bardzo dobrym wynikiem. Osobiście miałem lekki niedosyt, lubię trochę dłuzsze dystanse, zazwyczaj po 5 km łapię drugi oddech, ale sezon właśnie się zaczął, mam nadzieję, że bedę miał wiele okazji do łapania tych drugich oddechów i że już niebawem poczuję oddech Soni na plecach, która chyba na dobre załapała biegowego bakcyla, bo już planuje następny bieg za 3 tygodnie, również w Dublinie, tym razem na 10 km.
Pozdrawiam wszystkich „zabieganych” rodaków.
fot. archiwum
fot. archiwum
fot. archiwum
Mieczysław Jurochnik – www.RunningCalendar.eu